Kaziuki 2013

W piątek 17 maja wybrałem się na imprezę znaną pewnemu gronu motocyklistów pod nazwą Kaziuki 2013. W tym roku baza mieściła się tuż nad Biebrzą, na północ od Goniądza, w leśnych ostępach zwanych królestwem łosia (a raczej jak się później okazało królestwem komara). Trasa do przejechania to tylko 320 km, która po pokonaniu rozkopanej obwodnicy Lublina minęła szybko i sprawnie, drogi były równe a pogoda świetna. Na trasie mijałem ciekawe, stalowe nitowane mosty na Bugu i Narwi, a im bliżej byłem Białegostoku tym liczniejsze były cerkwie i cmentarze prawosławne. Na stacji benzynowej w Mońkach spotkałem znajomych na 25 letniej Yamasze FJ i K-750 z silnikiem BMW. W dalszą trasę wyruszyliśmy razem przez gęsty, podmokły las.

Do Goniądza dotarliśmy o zachodzie słońca - z tarasu widokowego w miasteczku widać było wstęgę Biebrzy i bagna sięgające po horyzont. W "Katarzynie" padł akumulator, ale uczynny samochodziarz pożyczył nam prądu i pojechaliśmy w dalszą trasę. Piaszczystą drogą dotarliśmy do obozu - kilku z nas z lenistwa zdecydowało nie rozbijać swoich namiotów i spać w dużym, przewiewnym namiocie wojskowym, w którym całą noc toczyliśmy nierówną walkę z milionem komarów. Nawet całkowite przykrycie śpiworem nie gwarantowało uniknięcia ukąszeń. Od rzeki dochodziły odgłosy klekotania, piszczenia i trzepotania skrzydłami o nasileniu równym dopingowi kibiców na stadionie narodowym - to największa w Polsce ostoja dzikiego ptactwa.

W sobotę rano wyruszyliśmy w 80 kilometrową trasę po okolicy. Trasa przebiegała tuż nad Biebrzą. Oglądaliśmy śluzy i urządzenia Kanału Augustowskiego oraz poruszaliśmy się drogami bardzo często zalanymi z powodu wysokiego poziomu wody w rzece (w tym czasie było na szczęście sucho i dało się je pokonać). Połowę trasy stanowiły drogi gruntowe, na których kolumna około 30 motocykli wzbijała tumany kurzu. Po drodze czekał na nas posiłek i smaczny regionalny sękacz. Korzystając z okazji zatrzymaliśmy się na zakupy w zapadłej wiosce. Sklepikarz, który nie pamiętał takiego ruchu w gratisie dorzucił nam zgrzewkę piwa!

Po południu wróciliśmy do bazy, w której z przyjemnościom oddaliśmy się kontemplacji w parku maszyn oraz integracji przy stole. Na spotkanie przyjechały 32 motocykle, z czego 22 to zaprzęgi (21 radzieckich i BMW R 75).

Kaziuki to kameralna, godna polecenia impreza dla osób, które nie muszą mieć prysznica z ciepłą wodą - dzięki wysiłkom organizatorów było super, a ukąszenia komarów były jak akupunktura - może na coś pomoże! Łączny dystans to 740 km, bez niespodzianek.

Andrzej Kaniewski

 

 


© LGW Partyzant